Autor Wiadomość
Quvill (tomek)
PostWysłany: Czw 9:11, 11 Sty 2007    Temat postu:

Mój wykładowca z religioznastwa wypowiedział się na ten temat, a wiem ze jest on osoba wiarygodną. Najpierw zapytał się nas kto na sali (60 osób) przeczytał do końca teczkę Wielgusa - oczywiście chyba nikt się nie zgłosił. Gość nas lekko wyszydził ale to loz. Powiedział ze z całą pewnością Wielgus podpisał "umowę o zatrudnieniu" lecz tez z całą pewnością dla nich nie pracował. W tej teczce niema ani jednej wzmianki o jakimś jego raporcie, o jakiś donoszeniach itd. Można by powiedzieć ze był biernym agentem. Jedyne jego sprawozdania to te w których opisuje swoje pobyty za granicą (wtedy to był obowiązek - musiałeś opisać co i kiedy z kim robiłeś, inaczej mogli ci nie wydać paszportu na kolejny wyjazd).
Co do jego początkowego nie przyznawania się do całej spawy - nie jest to jego wina. To kościół się bał i zakazał mu cokolwiek mówić, poza tym władze kościoła były przekonane ze jego teczki są bezpieczne (nie pamiętam dokładnie o co chodzi ale to jakieś prawne zakazy i nakazy). Dopiero gdy wszystko się ujawniło i media rozgłosiły całą sprawę musiał sie przyznać. Z dalszych zaprzeczeń mogły wyniknąc tylko kolejne problemy. Jednak przyznał sie on do podpisania dokumentów, nie do jawnej współpracy.
Myślę ze jest kolejną ofiarą mediów i gry politycznej która mam miejsce w polskim rządzie od ładnych kilku lat.
MASTER
PostWysłany: Śro 21:44, 10 Sty 2007    Temat postu:

Dobrze privatny, ale mam zasadnicze pytanie: czy to, że podpisałem papier w sprawie gotowości do współpracy jest równe z tym, że współpracowałem? Media zrobiły ogromny szum oskarżając człowieka - mało tego - od razu wykonały wyrok, a tak się nie robi w spółczesnym świecie. Jest wiele niewiadomych: m.in. 1.czy podpisanie papieru z SB było dobrowolne czy nie (bo jak Wam wiadomo-co dzieje się pod naciskiem jest nieważne) 2.no i czy rzeczywiście współpracował i komu wyrządził tym krzywdę.
privatny
PostWysłany: Śro 19:12, 10 Sty 2007    Temat postu:

Hm... tyle że on jeszcze niedawno się wypierał że nie był agentem. Jakby sie od początq przyznał to inna sprawa ale on się do ostatniej chwili wszystkiego wypierał. I o to się tu głównie (moim zdaniem) rozchodzi.
Quvill (tomek)
PostWysłany: Śro 10:28, 10 Sty 2007    Temat postu:

Zgadzam się z tobą Master, wszystko przez media. Potrzebują czegokolwiek aby zaspokoić swój głód sensacji, komercyjność tego rynku.
Mimo że nie przepadam za władzami kościoła sadze, że cała ta afera jest nie potrzebna. Ludzie się zmieniają, każdy, bez wyjątku. Nie można sądzić kogoś za to co zrobił 20 lat temu. Zwłaszcza tak wysokiego "urzędnika" kościelnego. Przecież żeby wbić się na to stanowisko musiał starać się ileś lat, musiał się zmienić, tyle siedząc w otoczeniu kościoła, księży itd. (oczywiście tylko tak zakładam, przecież go nie znam) To tak jak by wam wpadli do domu i postawili przed sądem za to że jak mieliście 7 lat zepsuliście komuś zabawkę na podwórku.
MASTER
PostWysłany: Wto 22:47, 09 Sty 2007    Temat postu:

Dobrze, że napisałeś słowo >kryzys< w "zawiaskach". Uważam, że takowy w ogóle nie istnieje w POLSKIM KOŚCIELE i jest wymysłem "postępowych" mediów, które żyją jedynie na sensacji i się nią żywią jak hieny padliną, a jak wiadomo pospólstwo żywi się takimi ochłapami...Ludzie lubią takie tematy. Nic dodać, nic ująć - IV władza rządzi - niestety jest to spadek po PRL, której żarliwi czciciele do dziś piastują wysokie stanowiska w państwie...
A biedny abp Wielgus musiał ustąpić bo by go media "zjadły"...Przykre, ale prawdziwe : dziś kat jest ofiarą, a ofiara katem...
KrzYh777
PostWysłany: Wto 12:19, 09 Sty 2007    Temat postu: Kościół a służby PRL

Chciał bym poznać wasze opinie na temat głośnej "afery" w Kościele z udziałem abp Stanisława Wielgusa.

Czy aż tak tamten świat jest nam bliski że dalej trzymamy się tamtych starych grzechów, czasami nieświadomych lub małostkowych? Czy naprawdę nie potrafimy wybaczyć i zapomnieć o wydarzeniach ubiegłego wieku? Przecież ludzie się zmieniają, dostają rozgrzeszenie, poprawiają swoje czyny, zmieniają swój światopogląd i przekonania.
Dlaczego S. Wielgus musiał zrezygnować z powierzanej mu funkcji?
Czy przeszłość musi się ciągnąć za człowiekiem aż po grobowe deski?
Zrezygnował by uciąć nadchodzącą krytykę w związku z przeszłością i nieodpowiedzialnością Kościoła?
Czy waszym zdaniem naprawdę był aż tak strasznie zakorzenionym wywiadowcom służb PRL?

Jakie są wasze opinie na temat "kryzysu" w Kościele?

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group